Siedzimy wlasnie z kawa w rekach i gapimy sie na Alcatraz...i tak nas naszla mysl, ze juz na Alasce nas nie ma, a blog kuleje.
Wiec domykamy sprawe: Palmer - bylo fajnie. Dzialo sie. Niestety wiekszosc nie nadaje sie do publikacji;]
Ciekawostka: red. milian opuscil wlasna impreze urodzinowa. Byl na niej red. flisiak.
Najpierw nie sprzedali mu wodki, bo nie mial paszportu...wiec musial jechac jeszcze raz. Na rowerze.
Cytat imprezy:
Skladanie tych wszystkich badziewnych karuzel-szmuzel zajelo nam 2 dni. Zrobilismy to tak, ze juz nikt nigdy nie bedzie w stanie ich rozstawic. Jakas kolejnosc ukladania czesci na przyczepach pewnie powinna byc zachowana, ale nasza ulanska fantazja i pierunski pospiech "pozytywnie" zaskocza przyszlorocznych nieszczesnikow;]
No i tyle o "karnawalowej" pracy - 3 razy tego posta pisze, bo czasu nie mam na skonczenie:/
Kolejnych pare dni przebunkrowalismy w miejscu, ktore mozna nazwac namiastka domu: W26th Ave Hostel w Anchogare - bylismy tam juz raz, policja tez byla(kto czyta ten wie).
Dieta na pare dni poszla w odstawke:
Kupilismy steki...
przygotowalismy w 15min...
i zjedlismy jak ludzie: nozem i widelcem...prawie
Pozniej przyszla pora na krewetki...
ale niedogotowane byly:/
...bez komentarza...
No i pojechalismy na wycieczke...
z nasza kierownica krysia
tymze maluchem
red. flisiak i tak wolal telewizje..
ale byla tylko "panorama"
i "na krawedzi"
wszystko przerywane reklamami...
dlugimi...
wiec poplynelismy zrobic pare fotek
redaktorowi f. nie przypadlo to do gustu...
redaktor m. cieszyl ryja jak dziecko
a krysia sie nudzila...
bardzo sie nudzila...
no i odbilo wszystkim
red. flisiak udawal batmana
i kozice tez
(pozdrawiamy maaacka)
zrobilo sie zimno i ciemno, a lodowiec zaczal swiecic
wiec uspokoilem redaktorow f. i m....
pospieszylismy na lodowiec...
ale znowu zgasili nam swiatlo:/
Tak wygladal przedostatni dzien na alasce. O ostatnim nic nie bedzie...bo ostatnia noc byla...po prostu byla:)
//pozdrawiamy rodzicow czytajacych tego bloga:)
//pozdrawiamy rodzicow czytajacych tego bloga:)
Generalnie bylo fajnie;] Udalo nam sie przezyc, samemu nikogo nie usmiercic i mamy wszystkie zeby oraz palce. No prawie...red. flisiak zaokraglil sobie jeden szlifierka, a red. milian oderwal kawalek o karuzele. Kawalek palca oczywiscie.
Ciekawostka: dzisiejszego posta sponsruje: brak snu, jet-lag, chodzenie pod gorke przez caly dzien, halas za oknem uniemozliwiajacy zasniecie i literka D.
D jak Dobranoc
~~ red. borowczyk
Zdjęcia uwielbiam, mam nadzieję, że jest ich więcej i będzie co oglądać przy winie po powrocie.
OdpowiedzUsuńRelaks. Wszystkie buby do wesela się zagoją.
Pozdro555
ps. Moja mama też pozdrawia.
ja też chce taka "gangsta/alaskański żul" czape:D
OdpowiedzUsuńT-Raperzy znad Odry. Odry Opole. Ja Odr\e w d***... itd.
OdpowiedzUsuńPozdroMilianPięćset