wtorek, 23 czerwca 2009

Witaj na blogu AcrossAmericas.blogspot.com

-Pozdrawia redaktor Flisiak
Redaktor Milian pozdrowi później jak on będzie pisał.
Ponizszym wpisem zaczynamy nadawanie. A nadawać będziemy do listopada.

Wprawdzie zaczęliśmy podróż już w zeszły czwartek ale jesteśmy wciąż przed ostatnim etapem - lotem wodolotem, który mentalnie jest a fizycznie powinien być już na złomowisku. Tymże zostaniemy dostarczeni wprost do obozu pracy.
Zanim jednak to nastąpi, siedzimy przy piwie alaskańskiej produkcji dumni, że udało się nam zabrnąć tak daleko. Jednak początki nie były łatwe. Tak jak podejrzewaliśmy, najtrudniejsza okazała się trasa z Opola/Leszna do Warszawy. Czyli 400 z 15 000 km do przebycia. Właściwie to z Warszawy na lotnisko im. Szopena. Czyli z 10 km. Skracając historię... nie udało się. (z przyczyn niezależnych od linii lotniczych, grande przyjaciół z Warszawy, alkoholu, nas i w ogole nikogo) Jednak niezrażeni porażką, dzielnie wsiedliśmy do samolotu do Paryża dzień później. Okazało, że wyszło nam to na dobre, gdyż mieliśmy okazję zwiedzić stolicę kraju o śmierdzących pociągach i szybkich serach by night. Z całego zamieszania wyciągęliśmy oczywiście wnioski i nauczyliśmy się nie jednego - Nie idź pieszo do wieży eiffla bo jest za daleko a metro zamykają w nocy oraz, że mięso z renifera powoduje rozwolnienie jak cholera. Lecz to już nauka płynąca wprost z alaskańskiego baru dla eskimosów i indian. Wrócimy do tego później. Albo nie wrócimy.

Z ciekawostek: Redaktor Milian przechodził przez kontrolę osobistą na każdym lotnisku (rubber gloves included). Niektórzy twierdzą, że to przez jego arabską urodę.

Teraz coś dla miłośników przyrody. Alaska słynie z niedźwiedzi grizzli, łosi i ewentualnie z łososia. Pomimo, że jestesmy tu juz trzeci dzień w trakcie, którego nie było jeszcze żadnej nocy, nie widzieliśmy żadnego z w-w zwierząt. Jedynie mewę oraz wołu. Nocy nie było ale będzie. W lipcu. Za to natrafiliśmy na dośc krótkie acz intensywne trzęsienie ziemi. Jest ich tu średnio 13 dziennie ale ostatnie odczuwalne w stolicy (Anchorage) było w 1964 roku i zniszczyło jego pół. Miało 8.4 w skali richtera. To z wczoraj miało 5.7 w tejże skali, czyli całkiem nieźle. Więc jest przygoda na całego.

~ redaktor flisiak

2 komentarze:

  1. Redaktorze Flisiak, pragnę zauważyć, iż Anchorage nie jest stolicą Alaski. Jest nią Juneau :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Biorąc pod uwagę że spóźniliście się na samolot w piątek o 6 rano, a kolejny wylot był w sobotę o 19, to to dzielne wsiadanie do samolotu odbyło się trochę więcej niż dzień później ;P

    OdpowiedzUsuń