środa, 5 sierpnia 2009

Koniec stagnacji!

Dobry wieczór. Pisze redaktor flisiak.


Wraz z przyjazdem do malowniczego miasta położonego w samym środku alaskańskich stepów, o jeszcze bardziej malowniczej nazwie, wyjętej jakby wprost z baśni Andersena czy Braci Grimm, rozpoczął się kolejny etap naszej wyprawy. Długie zdanie zaszło. Fairbanks, bo o nim mowa, stało się naszym domem na kolejne dwa tygodnie. Po okresie w Anchorage, gdzie bez pracy lecz z nadzieją na lepsze jutro spędziliśmy ponad tydzień, zmiana środowiska wpływa na nas jak woda na kwiaty. Albo nawet lepiej. Jak kwit na barmana.

Przenosiny odbyły się oczywiście z przeszkodami, nie mogło przecież być inaczej ale zdążyliśmy już się przyzwyczaić do problemów związanych z lataniem samolotem;) Ale o tym przyrzekliśmy nikomu nie mówić. Znowu. W szczególności Kaczemu;)
Pierwsza rzecz, która nas zdziwiła tuż po lądowaniu to temperatura. Spodziewaliśmy się ochłodzenia jako, że przemieściliśmy się daleko w kierunku północnym i znajdujemy się zaledwie 125 mil od koła podbiegunowego. Nic bardziej mylnego, bo jest tu codziennie od 25C do 27C. Okazało, że jesteśmy świadkami najcieplejszego lata ostatnich dekad. Stąd, największe w historii pożary, trawiące ogromne obszary wokół miasta.
Zastanawiam się właśnie jak przejść od pożarów do tego gdzie mieszkamy i co robimy, nic nie wymyśliłem więc po prostu przechodzę.

Mieszkamy w przyczepie. Pracujemy w wesołym miasteczku. Znajduje się ono na skraju miasta, gdzie widok na góry byłby oszałamiający gdyby nie ten dym z tych pożarów. Jest wszędzie i denerwuje. Co do przyczepy.. ja mieszkam w skrytce z widokiem na ścianę lasu a red. milian z widokiem na ścianę innej przyczepy. Generalnie nie jest źle, gdyż przyczepa chroni przed niską temperaturą (marnie) i dzikimi zwierzętami (tez marnie). Jest gdzie stanąć i się położyć, choć nie do końca, bo łóżka zaprojektowane są dla osób nieprzekraczających metra siedemdziesięciu. Zarówno ja, jak i drugi redaktor ten wymiar przekraczamy mniej więcej na wysokości sutków. Hehehe.
Co do ochrony przed dziką zwierzyną to też nie bardzo, bo wczoraj z rana wiewiórka chleb mi zjadła. Na półce były dwa - otwarty i zamknięty. Mogła wziąć ten otwarty i do połowy zjedzony ale po co .. i zeżarła ten nowy. Ale już przebolałem.

Ciekawostka:
- Zaraz po przyjeździe poszliśmy do miejscowego baru, zintegrować się z miejscową ludnością. Był tam Jamajczyk, dwóch Bułgarów, banda Ukraińców, my oraz Chińczyk. Prawie nikt nie mówił po angielsku.


W pracy panuje bardzo sympatyczna atmosfera. Jutro jedziemy na kajaki i chyba będziemy na nich pływać. Póki co sezon się nie rozpoczął więc zajmujemy się rozstawianiem sprzętu i czyszczeniem obejścia. Z niecierpliwością czekamy na nadejście piątku, gdyż na ten dzień zaplanowane jest wielkie otwarcie. Fajerwerki i w ogóle. Wtedy będziemy mogli pełną parą pracować po 12 godzin na dobę, zarabiać krocie i realizować amerykański sen:) Jesteśmy przydzieleni do działu raiders, co oznacza, że będziemy operować kolejką górską albo dużym smokiem.

Ciekawostka:
- pracujemy z mieszkańcem Deadhorse. Czyli jednym z całych dwudziestu dwóch.
(http://en.wikipedia.org/wiki/Deadhorse)

Teraz trochę o relacjach międzyludzkich i różnicach kulturowych. Amerykanie ze słowem ball kojarzą jajko a ze słowem foot kojarzą ręce. Czyli źle. Ale jako, że nas jest dwóch a ich ze trzydziestu, musimy grać w ich wersję futbolu. Na początku z niechęcią, niepewnie staraliśmy sie ogarnąć zasady tej głupiej gry, po to by po 30 minutach walki otrzymac przydomek Polish assassins;) Serio. Albo skinny boys:) Też serio. Wynika to z faktu, iż grubi amerykanie nasz koślawy trucht określają sprintem bo sami mają nałożone mechaniczne ograniczenia do 9 km/h. W milach to będzie 5,59234073/h. Wygląda to jakby wszyscy grali w zwolnionym tempie a my, nadzludzko szybcy, niczym kormorany biegamy.

Ciekawostka:
Zza kulis:
(ja) - ...jak kormorany biegamy.
(r.milian) - dlaczego kormorany ?
(ja) - nie wiem.
(r.milian) - niech będzie.


~~redaktor flisiak

4 komentarze:

  1. Kuba zdecydowanie osiągnął poziom arcymistrza ortografii stosowanej i z pewnością wkrótce będzie znany i rozponawany również jako Nadworny Skryba Alaski!
    PS. Czyli teraz Wy pracujecie w cyrku jako Hot-Dog i Banan? Kto jest kim? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kubs, to jest najlepszy twór literacki jaki czytałem od dawna :D (i kto by tam się przejmował ortografią i interpunkcją ;)).
    Dawno się tak nie ubawiłem!

    Pozdro Polish Assassins! ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Z kormoranami wiąże się historia z Krakowa. Otóź jeden z moich współlokatorów którego chyba nie poznaliście otrzymał taki nieoficjalny pseudonim. Wziął się on stąd, iż drugi-chyba też niepoznany-stwierdził że ten pierwszy ma oponę, czyli nadmiar tłuszczu na brzuchu. Z oponą początkowo skojarzyło mu się Michelin, ale że słowo trudne to stanęło na Kormoran.
    Ot historyjka.
    Pozdrawiam was serdecznie, Kormorany :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiewiorka rulez!!! Rozsmieszyla mnie do lez :) ale wy tam inteligentne zwierzatka macie...Znaja sie na quality i wiedza co krasc heh.

    OdpowiedzUsuń