Chciałbym przeprosić za zaniedbywanie naszego nieciekawego bloga, ale ostatnie 10 dni w Anchorage to zwykłe nudy są...z wyjątkiem "małej wojny" z Ukrainą i interwencji policji...ale od początku...
Tak się rozpędziłem, że zapomniałem się przedstawić: tu redaktor milian. Redaktor flisiak też coś pewnie napisze, jak przestanie go szlag jasny trafiać.
Reklama: dwóch takich, co nie wylecieli zaprasza Państwa na bloga http://sambatrip.blogspot.com/ znajdziecie tam najtańsze materace!
No to zaczynamy: po przelocie z King Salmon do Anchorage (2 godziny nudy, 3 minuty spadania jak kamień, które redaktor flisiak nazywa lekkimi turbulencjami(ale też był zielono-blady i całował ziemię, tamtą ziemię)) wylądowaliśmy(...taaaa...) w Anchorage. Jak już wiecie, Drodzy Czytelnicy, z poprzedniego posta, spędziliśmy tam noc(bez durnych żartów proszę).
Ciekawostka: poddaje się z przecinkami:/ a Ukrainki mówią przez sen po ukraińsku. Redaktor flisiak dodaje, ze Ukraińcy też ;]
Gdy już udało się nam uwolnić od całej bandy depresjogennych Polaków i zadomowić się w przeuroczym hostelu na dwudziestej szóstej ulicy, kupiliśmy napitek sygnowany przez Brygadę eR-eR...i się zaczęło:
przez cały weekend popijaliśmy kanadyjską whisky i oglądaliśmy TV: świetne filmy, przyprawiające o martwicę mózgu reklamy.
Reklama: KFC, Subway, Carl Jr i BK zapraszają do tycia!
W trakcie tego pracowitego weekendu udało się nam nawet zorganizować mecz piłki nożnej. Tak jakby...
W ośmiu do jedenastu, czasami bez podziału na drużyny, kopaliśmy kostki i gryźliśmy trawę jak zawodowcy. Taaaa..."zawodowcy"...
Ciekawostka: jak amerykanin słyszy "This is SPAAARTAAAAA" dobiegające zza płota, to dzwoni po policję. A oni tutaj szybcy są jak Staszek...i Andrzej Borowczyk.
Long story short(ha!): redaktor flisiak i ja, doświadczeni w kontaktach z przedstawicielami sił porządkowych i zaznajomieni z widokiem świateł latarek i luf pistoletów skierowanych w nasze głowy, udobruchaliśmy czterech(słownie dwieście pięćdziesiąt) policjantów.
Możliwe jest, że domyślili się, że jesteśmy pijani...bo nie umieliśmy im otworzyć furtki w płocie:D
Może oni też byli pijani, bo nie umieli otworzyć furtki w płocie? :D
(to jakiś chiński zamek był, a wszelkie pomówienia są niegodne i bezpodstawne)
Koniec końcem: zdziwili się, że takie odgłosy mogą być spowodowane przez zwykły "meczyk międzypaństwowy"
Ciekawostka: redaktor milian trafił bramkę, a następnie z pepsi w ręce wspierał formację obronna: domek, drzewo i 2 rowery(po ukraińsku welocypedy)
Ciekawostka2: redaktor flisiak, może nienajtrzeźwiejszy("zajebiste słowo"J.F.), a i tak grał jak Messi;]
Następnego dnia, lekko skacowani...NOT, przenieśliśmy się do Inlet Inn: siedliska żuli alaskańskich...ale o tym już redaktor flisiak.
Reklama: zamów reklamę w naszym blogu! gwarantowana satysfakcja...i Andrzej Borowczyk
kończe tego durnego posta:
- na zachodzie bez zmian,
- czekamy na pracę(a w zasadzie transport do niej)
- lezymy przed TV(trzeci raz w ciągu dwóch dni oglądamy Danego Oceana)
- schudliśmy
- "Pay me my money!!"
~~redaktor milian